Ari Püppchen, czyli o laleczkach Ari :)
Mój tato jest wielkim fanem wszelkiego rodzaju giełd staroci i antyków, jest też zapalonym kolekcjonerem zegarów. Ma ich pełno wszelkiego rodzaju i choć jest to tylko hobby, to po latach jego wiedza w tym temacie stała się naprawdę imponująca. Tak więc, ku swojej radości ( i przerażeniu mamy) regularnie zaopatrza nasz dom rodzinny w coraz to nowe, tykające nabytki... Począwszy od zegarów kominkowych, poprzez te stojące, a także i wiszące na ścianach, po budziki, których, żeby was nie skłamać mamy pewnie ze 100 sztuk.. Co ciekawe to wszystko naprawdę ładnie współgra z dość nowoczesnym wnętrzem na jakie zdecydowali się moi rodzice.. takie pomieszanie dwóch styli, ale efekt jest zdumiewająco dobry :) ( choć byłam już kiedyś pytana, przez znajomych lubego, czy moi rodzice to nie są czasem jacyś hipsterzy.. ale powiedzmy, że moją odpowiedź na to pytanie przemilczę ;-) )
Jako już wprawiony kolekcjoner, tato bardzo wspiera moje lalkowe Hobby, ba właściwie to niezmiernie go ten fakt cieszy i nawet z dumą twierdzi, że to on zaraził mnie tego typu pasją ;-) Uważa on bowiem, iż kolekcjonerstwo to niezwykle szlachetne zajęcie.
Regularnie jeździ więc na przeróżne giełdy w poszukiwaniu nowych zegarów.
Ostatnio po jednej z takich wycieczek, przywiózł mi w prezencie dwie małe, gumowe laleczki w różowym, metalowym wózku. ( podobno Pani, na której stoisku je kupił zarzekała się, że jest on z kompletu).
No więc postanowiłam, przeprowadzić małe dochodzenie w tej sprawie.
Niestety maluchy nie miały żadnej sygnatury, dlatego musiałam przewertować wiele stron, żeby znaleźć coś sensownego. Tym bardziej, że na innych lalkach znam się słabo, a i w temacie Kelly dopiero raczkuję. Ale bingo ! Po kilku godzinach, dokopałam się do niemieckiej serii laleczek ARI, która pojawiła się w sprzedaży już na przełomie 1950 i 1960 r.
I oto co znalazłam.
Lalunie te były bardzo popularne w latach 60- tych. Ich rozmiar przeważnie, mieścił się w granicach 6-11 cm. Mi trafiły się dwie najmniejsze, po prostu niemowlaki. Firma Ari, powstała już w 1864r., jednak produkcją gumowych lalek zajęła się dopiero po II Wojnie Światowej. Te większe egzemplarze są syngowane napisem ARI na plecach, więc wychodzi na to, że jedynie bobasy z tej serii zostały owej sygnatury pozbawione.
( kilka zdjęć odszukanych w internecie)
Różowy wózek, który im towarzyszył, chyba faktycznie pochodzi z kompletu, gdyż sposobem wykonania bardzo przypomina wózki, w których zwykły jeździć ARI. ( Mój narzeczony śmieje się, że wyglądają trochę jak koszyki na zakupy z supermarketu, ale ja uważam, że są bardzo piękne)
Maluszki są absolutnie urocze. Mają ruchome rączki i nóżki, a struktura z której są wykonane sprawia, że gdy się je trzyma, wydają się bardzo kruche i delikatne. Gdy je dostałam były totalnie golutkie tak więc, zafundowałam im majty ( różowe dostały w spadku po siostrze Kelly, a te koślawe w kwiatki uszyłam sama, hehe.. moje pierwsze, własnoręcznie wykonane ubranie ) Buciki są namalowane - właściwie dzięki tym śmiesznym, charakterystycznym butkom, udało mi się dotrzeć do całej serii gumiaków.
Niestety nie mogłam jednemu z nich domyć buźki.. nie mam pojęcia z pomocą czego to mogłoby zejść. Została zaróżowiona plama po jakimś pisaku albo flamastrze może..
Na zdjęciach Kelly z 1994r.
Kelly ma 11 cm, natomiast Ari po 6 cm. Dopiero przy niej widać, jakie są malutkie :)
Charakterystyczną cechą tych laleczek jest to, że każda ma troszkę inny wyraz twarzy. Wynika to jak mniemam pewnie z faktu, iż były malowane ręcznie.. dzięki temu, każda z nich jest na swój sposób wyjątkowa.
Buziaki, Ola
Napisałam maila i nie odpowiedziałaś?
OdpowiedzUsuńCzasem w nadmiarze wszystkiego, zapominam go sprawdzić, już odpisałam ;-) pozdrawiam, buziaki!
UsuńTato - bywalec targów staroci to prawdziwy skarb! Ile pięknych lalek może przy okazji wygrzebać :-) Maluchy są słodkie i śliczne :-)
OdpowiedzUsuńO tak to wspaniała sprawa! muszę częściej sama z nim jeździć, niestety nie zawsze jest czas :) dziękuje i pozdrawiam
Usuńjeja jakie malutkie i słodkie :) majtoszki super, co tam że krzywe, na zdjęciach nie widać, a lalom ciepło :) tak, tako szperacz to naprawdę skarb !
OdpowiedzUsuńHehe dziękuję :-) pozdrawiam serdecznie !
UsuńFirma Ari produkowała mnóstwo laleczek, były chętnie kupowane jako mieszkańcy domków dla lalek. Tutaj sobie pooglądaj http://diepuppenstubensammlerin.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńCzy wózek jest oryginalny nie wiem, natomiast to metalowe na kółkach z zasłonką to nie wózek tylko dziecinne łóżeczko. Prawdziwe, metalowe łóżeczka dziecięce też miały kółka, żeby łatwo je było przestawiać. Też posiadam dwie Ari, jedna była Czerwonym Kapturkiem, a jedna jest w stroju ludowym.
Tata kolekcjoner to skarb, też uważam, że kolekcjonerzy to w pewien sposób elita i nic wspólnego nie mają ze zbieraczami śmieci. "Niech się wstydzi, kto tak pomyślał."
O bardzo dziękuje za link, chętnie tam zajrzę ;-) Ari to przemiłe laleczki. Lecę poszukać Twoich na blogu! Pozdrawiam serdecznie :)
UsuńMaluchy są przesłodkie i ręcznie malowane, co jak dla mnie, jest ogromnym plusem :)
OdpowiedzUsuńI wózeczek jest uroczy...
Dziękuje za miły wpis, pozdrawiam serdecznie ;-)
UsuńSliczne maluszki :) Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńDziękuje, przesyłam pozdrowienia ! :)
UsuńAle znalezisko :-) Wózeczki faktycznie wyglądają, jak sklepowe albo ze starej poródówki ;-) A plamy na buzi mogą zejść od maści na pryszcze Benzacne, niesamowicie skuteczna jest też kuracja masłowa czyli nakładanie masełka na plamę i wystawianie na słońce i tak na zmianę aż plamy zejdą, ale przy takiej starej gumie wystawianie na słońce może nie być zbyt dobre...
OdpowiedzUsuńA moja rodzina ma w spadku po dziadku taki stary zegar ścienny, ale nikt z nas się na tym nie zna, a on nie działa niestety :/
Ale pewnie da się go jakoś naprawić, tylko musiałby go zobaczyć zegarmistrz :-) takie stare zegary są bardzo solidnie zrobione i czasami wystarczy tylko wymienić jakiś drobiazg, by przywrócić im dawną świetność ! Pozdrawiam serdecznie
UsuńTe laleczki są świetne!
OdpowiedzUsuń:))
Usuńtakimi właśnie bawiłam się w latach 70-ych w śmierdzącej olejnymi i terpentyną pracowni malarskiej mego dziadka... ech, wspomnienia...
OdpowiedzUsuńTakie sentymentalne zabawki są zdecydowanie najlepsze :-) pozdrawiam !
UsuńPiękny prezent! Tata ma oko :) Ciekawa jestem, jak te wszystkie zegary razem brzmią, musi być niesamowicie mieszkać w takim "towarzystwie".
OdpowiedzUsuńHehe na ogół wszystkie są wyłączone i chodzi tylko jeden największy... dziwna sprawa swoją drogą, bo niby tyle zegarów a nigdy do końca nie wiadomo jaka jest godzina, bo na każdym czas stanął w innym miejscu ;-) pozdrawiam !
UsuńBardzo fajne laleczki. Podobają mi się.
OdpowiedzUsuńMożna by spróbować usunąć plamkę magicznym zmywakiem z Biedronki albo masłem. :)
A to spróbuję :-) dziękuje za radę, pozdrawiam ! :)
Usuń... i rację ma Twój Tata , to bardzo szlachetne zajęcie :):)
OdpowiedzUsuńPiękne trofea zbieracze Ci przywiózł :)
:) dziękuje i pozdrawiam !
UsuńMam jedną laleczkę tego rodzaju po Mamie i parę kupionych już na Allegro. Były dużo solidniejsze niż te z Kiosku Ruchu ;-)
OdpowiedzUsuńMasz cudownego Tatę...
Pozdrawiam Was serdecznie! :-)
Bardzo dziękujemy i również przesyłamy pozdrowienia ! :))
UsuńPosiadam parę gumiaczków, w tym podobnego do twoich malucha bez sygnaturki na pleckach. Pozostałe mają sygnaturkę Ari na pleckach. Wszystkie świetnie i solidnie wykonane.:)
OdpowiedzUsuńTo bardzo miłe laleczki, pozdrawiam :))
Usuń